Styczeń 2010: W związku z zapowiedzią wydania książki Andrzeja Żuławskiego Nocnik. 27 IX 2007 – 27 IX 2008 (Wydawnictwo Krytyki Politycznej) mec. Maciej Lach, pełnomocnik Weroniki Rosati, kieruje do Sądu Okręgowego w Warszawie wniosek o zabezpieczenie powództwa, czyli wstrzymanie edycji. Sąd Okręgowy oddala wniosek. Mecenas Lach odwołuje się do Sądu Administracyjnego.
Luty 2010: Wydawnictwo Krytyki Politycznej publikuje książkę Żuławskiego Nocnik, w której autor przedstawia w niekorzystnym świetle Weronikę Rosati (ukrytą w narracji pod imieniem Esterka).
Kwiecień 2010: Sąd Administracyjny prawomocnie uznaje, że twierdzenia powódki o zagrożeniu przez dalszą publikację książki jej dóbr osobistych są wiarygodne i w związku z tym zakazuje aż do zakończenia procesu dalszego rozpowszechniania książki w jakiejkolwiek formie. Zakaz zostaje orzeczony w ramach tzw. zabezpieczenia powództwa.
Jesień 2010: Rusza proces. Weronika Rosati żąda od Andrzeja Żuławskiego jako autora książki oraz od Wydawnictwa Krytyki Politycznej 200 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosin w mediach za naruszenie jej prawa do prywatności i godności jako kobiety oraz zaprzestania dalszego naruszania jej dóbr osobistych m.in. przez usunięcie z ewentualnych kolejnych wydań dotyczących jej fragmentów. Pozwani Żuławski i wydawca książki wnoszą o oddalenie powództwa.
Ze względu na związek sprawy z dobrami osobistymi powódki pełnomocnicy Rosati wnoszą o prowadzenie procesu z wyłączeniem jawności. Sąd przychyla się do wniosku o niejawność obrad.
23 sierpnia 2013: Proces trwa. Linię oskarżenia pełnomocnicy powódki opierają na stwierdzeniu, że Esterka ma wiele cech Weroniki Rosati, a Nocnik to powieść o charakterze autobiograficznym. Prawdziwe informacje, uwiarygadniające wniosek, że chodzi o Rosati, Żuławski obudował fikcyjnymi zdarzeniami, do których dołączył nieuzasadnione (często wulgarne) oceny. Łatwości rozpoznania Weroniki Rosati w Esterce dowodzą recenzje prasowe/ medialne, w których nie tylko skojarzono obie postaci (fikcyjną i prawdziwą), lecz także przypomniano, że Żuławski w latach 2007-2008 spotykał się z Rosati.
Obrońcy podkreślają, że nazwisko powódki ani razu nie pada w książce, powołują się też na wolność artystyczną. Powołana na wniosek obrony ekspertka, prof. Grażyna Borkowska z Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, stwierdza:
to zbyt gęste dzieło, aby odbierać je tylko w warstwie erotyczno-biograficznej […]. To jest utwór stylizowany na dziennik. To nie dziennik, który udaje powieść, ale powieść, która udaje dziennik. W tytule nie ma słowa dziennik, ale są podane daty. W pierwszych zdaniach tekstu autor użył słowa „antydziennik”. […] Gdyby sąd rozbił książkę na pojedyncze zdania i szukał ich pokrycia z rzeczywistością, zniżyłby się do poziomu tabloidu. To metoda, z której należy się leczyć [Borkowska 2013].
19 lutego 2014: Warszawski Sąd Okręgowy uznaje, że doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki. Nakazuje pozwanym opublikowanie w „Fakcie” i „Gazecie Wyborczej” przeprosin za to, że fikcyjnej bohaterce książki nadano cechy pozwalające zidentyfikować ją jako Weronikę Rosati i przypisać jej treści obraźliwe i fałszywe. Sąd oddala wniosek powódki o wykreślenie inkryminowanych fragmentów – powódka kwestionowała treści znajdujące się na 160 stronach – z 600-stronicowej książki.
Po wyroku: Apelacje składają obie strony: pozwani wnoszą o oddalenia powództwa, strona powodowa wnosi o zakaz publikowania fragmentów książki oraz o 200 tys. zł zadośćuczynienia.
Lipiec 2015: Sąd Apelacyjny oddala apelacje stron od wyroku pierwszej instancji. Sędzia Jerzy Paszkowski stwierdza: „Nie ma niczym nieograniczonej wolności słowa; tworząc, nie można naruszać dóbr osobistych, co rażąco nastąpiło w tej sprawie” [sta/ itm 2015]. Nakazuje wydawcy przeprosić Weronikę Rosati w „Fakcie” i „Gazecie Wyborczej” oraz zapłacić 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Sąd nie podtrzymuje zakazu rozpowszechniania książki, uznając, że został on nałożony po sprzedaniu niemal całego nakładu, co znaczy, że „skutek już nastąpił”: „Gdyby pozwani chcieli zaś wznowić książkę, muszą mieć świadomość znacznie większej sankcji za kolejne naruszenie dóbr powódki” [tamże].
Sędzia Paszkowski, uzasadniając wyrok, stwierdza, że w książce identyfikowalni są zarówno powódka, jak i pozwany. „Autor nie dokonał żadnych zabiegów, by postać Esterki zakodować i nie pozwolić na jej łatwą identyfikację” [sta/ itm 2015]. Według Sądu książka nadaje powódce bardzo wiele cech, które ona sama uznaje za negatywne i nieprawdziwe – sędzia wymienił takie cechy Esterki, jak robienie kariery „przez łóżko”, brak wiedzy i oczytania, brak norm moralnych, rozwiązłość i dodał, że „[o]pisy scen intymnych są wulgarne” [tamże]. Zdaniem Paszkowskiego książka powstała na fali „zainteresowania mediów związkiem starszego mężczyzny z młodą aktorką” [tamże] i dotyczyła niedawnych zdarzeń, co wykorzystano m.in. w promocji Nocnika. Sąd uznał, że nie ma znaczenia, jakim rodzajem literackim jest książka, a „[i]stotny jest jej odbiór przez przeciętnego czytelnika, który identyfikuje Esterkę z powódką, a nie jest w stanie odróżnić, co o niej jest prawdą, a co fikcją” [sta/ itm 2015].
Zdaniem Sądu Apelacyjnego wysokość zadośćuczynienia jest adekwatna do „ogromu wyrządzonej szkody” i pełni „funkcję prewencyjną” [tamże].
Treść przeprosin wydawcy
Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego, właściciel wydawnictwa Krytyka Polityczna przeprasza Panią Weronikę Rosati za naruszenie jej dóbr osobistych, wynikające z publikacji książki Nocnik Andrzeja Żuławskiego, w której bohaterce książki – postaci fikcyjnej, nadano cechy, pozwalające zidentyfikować Weronikę Rosati, a tym samym przypisać jej treści fałszywe i obraźliwe [AnK 2015].
Treść przeprosin autora
Andrzej Żuławski przeprasza Panią Weronikę Rosati za naruszenie jej dóbr osobistych wynikające z publikacji książki „Nocnik”, w której bohaterce książki – postaci fikcyjnej nadał cechy pozwalające zidentyfikować Weronikę Rosati, a tym samym przypisać jej treści fałszywe i obraźliwe [Pajewska 2015].
Komentarze
W recenzji książki Żuławskiego Grzegorz Wysocki pisał:
[…] nie mam pojęcia, dlaczego Sławomir Sierakowski czy inna osoba (zespół osób?) z „Krytyki Politycznej” uznała, że warto jednak opublikować to dzieło pełne – by zacytować samego autora – „kup miłosnych i szczyn zakochanych”. Sądzę, że główną, a kto wie, czy nie jedyną przyczyną takiej decyzji, był komercyjny sukces wydanego przez nich wcześniej wywiadu-rzeki i nadzieja na jego powtórzenie. Sąd to zdecydowanie smutny, skoro mówimy o lewicowym wydawnictwie, któremu – jak mi się zawsze wydawało – zależy nie tylko na zarabianiu pieniędzy. Więc może chodzi o to, by zarobić na sprzedaży tych szowinistycznych, pełnych nienawiści i słownego błota dzienników, a następnie skrytykować niecne postępki Żuławskiego w kolejnych publikacjach książkowych „Krytyki Politycznej” autorstwa, dajmy na to, Kingi Dunin czy Agnieszki Graff? [Wysocki 2010].