Czerwiec 2006: artysta Tomasz Kozak wnosi do sądu pozew przeciw wydawcy kalendarza Polskie otchłanie, Andrzejowi Mireckiemu, domagając się zasądzenia od wydawcy zapłaty całego wynagrodzenia ustalonego w podpisanej umowie. W 2005 roku Kozak zawarł z Mireckim umowę przewidującą opublikowanie dwóch kalendarzy zawierających prace artysty wcześniej prezentowanych na indywidualnej wystawie w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie zatytułowanej Wprowadź mnie do głębszych mocy (cytat z twórczości Tadeusza Micińskiego) oraz na zbiorowej wystawie Za czerwonym horyzontem w tej samej instytucji. Pomiędzy wydawcą a artystą doszło do sporu co do należnego artyście honorarium, w wyniku którego Mirecki wycofał ze sprzedaży nakład kalendarza.
Październik 2009: po rozpatrzeniu sprawy Sąd Rejonowy dla Krakowa-Podgórza oddala powództwo, uznając, iż umowa łącząca Kozaka oraz wydawcę w całości dotknięta jest nieważnością bezwzględną z uwagi na sprzeczność tematyki prac objętych umową z zasadami współżycia społecznego (art. 58 § 2 k.c.). Sędzia Edyta Barańska – zaznaczając, że prace Kozaka wykorzystują tematykę wojenną, pornograficzną i symbolikę godła państwowego – oceniła obrazy jako „wulgarne”, „makabryczne” i „o wątpliwych wartościach artystycznych”. Według niej prace budzą podejrzenia o propagowanie faszyzmu, pornografii i znieważanie flagi państwowej. W związku z tym sędzia uznała, że wydawca nie musi płacić artyście, i złożyła doniesienie do prokuratury o podejrzeniu przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu i obyczajności. Kozak składa apelację.
Marzec 2010: Helsińska Fundacja Praw Człowieka składa do Sądu Okręgowego w Krakowie, rozpatrującego sprawę z apelacji T. Kozaka, opinię przyjaciela sądu, iż dzieła T. Kozaka, choć czasem kontrowersyjne, należy oceniać wyłącznie przy uwzględnieniu ich symbolicznego charakteru oraz w kontekście swobody twórczości artystycznej, która jako taka chroniona jest przepisami Konstytucji (art. 73) oraz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (art. 10). Z treści opinii:
Sąd nie powinien określać funkcji, jakie powinna pełnić sztuka, i na tej podstawie dokonywać oceny zgodności przejawów twórczej aktywności z zasadami współżycia społecznego. W kompetencji sądu nie powinno leżeć w ogóle dokonywanie oceny walorów estetycznych dzieł artystycznych, a także definiowanie sztuki. […] Sąd dokonał oceny wartości artystycznej dzieł powoda i uznał, że prace te jako „wulgarne”, „makabryczne” i „o wątpliwych walorach artystycznych” są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. W konsekwencji dokonał swoistej cenzury, w wyniku której doszło do naruszenia wolności artystycznej T. Kozaka. […] W trakcie całego postępowania sądowego argument niezgodności prac artysty z zasadami współżycia społecznego nie został podniesiony przez pozwanego. Nie zarzucał on dziełom artysty ani charakteru obscenicznego czy kontrowersyjnego, ani także gloryfikującego przemoc poprzez wykorzystanie motywu II wojny światowej. Przedmiotem postępowania nie była treść prac Tomasza Kozaka ani kwestia ich kontrowersyjności, lecz niewykonanie umowy w części dotyczącej zapłaty wynagrodzenia za pracę. […] Biorąc pod uwagę wyłącznie cywilny charakter niniejszej sprawy sąd podejmując ex officio ingerencję w wolność twórczości artystycznej działał z naruszeniem jednej z podstawowych zasad postępowania cywilnego, jaką jest zasada dyspozytywności. Stanowi ona, iż sąd nie wszczyna postępowania z urzędu, a jedynie na wniosek strony, a ponadto, że przedmiotem rozpoznawania przez sąd są tylko żądania zgłoszone przez strony (art. 232 zd. 1 k.p.c.). […] Wobec całokształtu okoliczności niniejszej sprawy oraz w świetle orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wydaje się, iż sąd naruszył nie tylko przepisy prawa krajowego, lecz również postanowienia Konwencji [Praw Człowieka – red.] [Pacho 2010].
19 marca 2010: Sąd Apelacyjny w Krakowie uchyla wyrok sądu rejonowego z powodów proceduralnych. Uznaje, że sprawą powinien zająć się sąd okręgowy, a nie rejonowy, i przekazał ją do ponownego rozpatrzenia. Nie odniósł się do treści wyroku, według którego można nie płacić artyście, jeśli jego sztuka narusza „zasady współżycia społecznego”.
Brak dalszych dostępnych publicznie informacji o sprawie.
Komentarze
Roman Pawłowski relacjonując zawartość wystaw (a zatem także kalendarza) wskazywał, że artysta „[n]awiązuje w nich z jednej strony do narodowej polskiej mitologii (np. obrazów Grottgera), a z drugiej do estetyki propagandy nazistowskiej, obie traktuje wywrotowo i krytycznie, zestawiając je z obrazami perwersji i sadyzmu” [Pawłowski 2010]. Pawłowski przeprowadził rozmowy z obiema stronami sporu. Kozak w rozmowie z dziennikarzem przyznawał: „Kultura demokratyczno-liberalna koncentruje się na postulatach bezpieczeństwa i stosowności. Mnie zajmują antytezy tej rzeczywistości – idee niebezpieczne i niestosowne” [tamże]. Wydawca tłumaczył swoje stanowisko następująco:
Dlaczego nie zapłacił pan honorarium artyście mimo nakazu sądu?
– Nasza umowa dotyczyła wydania dwóch kalendarzy, pan Kozak nie dostarczył materiałów na drugi. Dlatego wniosłem sprzeciw. Niestety, sąd zamiast oceniać sprawę rozwiązania umowy, zaczął oceniać zawartość artystyczną prac.
Nie doszłoby do tego, gdyby pan się nie odwoływał.
– Nie wiedziałem, że sąd pójdzie w tym kierunku. Kiedy w 2009 roku sąd złożył doniesienie do prokuratury o tym, że prace nasuwają podejrzenie przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu i obyczajności, znalazłem się po tej samej stronie co autor. Próbowałem zainteresować tym media, ale tylko tygodnik „Nie” zamieścił na ten temat artykuł Sąd walnął w kalendarz.
Próbował pan porozumieć się z artystą, skoro znaleźliście się po jednej stronie?
– Próbowałem to jakoś załagodzić, ale się nie udało. Pan Kozak był dla mnie niedostępny.
Nie uważa pan, że jednak źle się stało? Brak porozumienia doprowadził do kuriozalnego wyroku, który może stać się młotem na wolność artystyczną.– Absolutnie tak. Wyrok został uchylony, a sprawa skierowana do ponownego rozpatrzenia przez sąd okręgowy. Biję się w piersi, moja wina. Przykro mi, że to się tak potoczyło. Mam nadzieję, że wyrok sądu okręgowego nie będzie już dotyczył oceny prac pana Tomasza Kozaka [Wydawca kalendarza… 2010].